"Tyle mówisz o stresorach, a ty sama jesteś dla mnie największym stresorem!"
Marianka K. lat 12
Zostało głośno powiedziane, ba - wykrzyczane. Już nie da się udawać, że jest inaczej. Od 12 lat jestem największym stresorem dla trójki dzieciaków.
Ze słownika PWN: "stresor «czynnik wywołujący stres psychiczny lub fizjologiczny»"
Zatem
Była nim wtedy, kiedy zamartwiałam się czy urodzą się zdrowe i wtedy kiedy dochodziłam do siebie po porodzie. Leżąc przez 3 dni na sali pooperacyjnej, byłam największym nieobecnym stresorem. Wtedy gdy niespodziewanie zmieniłam łóżeczko nielubiącemu zmian Synkowi i kiedy uparłam się przy stałych kolacjach.
Byłam stresorem kiedy postanowiłam, że pożegnamy smoczki i wówczas gdy znikałam na pół dnia i kawałek wieczoru, by odetchnąć trochę...
Największym byłam wtedy, gdy przytulałam, lulałam to drugie, albo trzecie dziecko. Kiedy nie wstawałam w nocy, bo nawet największy płacz nie mógł mnie dobudzić, kiedy smuciłam się, byłam myślami daleko, rzuciłam pampersem o ścianę.
Albo wtedy gdy, wyjechałam do dalekiej Azji i przez dwa tygodnie nie wracałam. Kiedy poszłam do pracy. Nieważne, że tylko na 5 godzin, z czego 3 dzieci przesypiały. Byłam stresorem. Kiedy zaprowadziłam do przedszkola i zawiozłam na wycięcie migdałów.
Wtedy kiedy zachorowałam, zaspałam, spaliłam ulubioną zupę. Kiedy się spieszyłam, oceniałam. I wtedy, gdy byłam "nie fer" i kiedy przyszło "to nie sprawiedliwe". Kiedy ze złością prowadziłam za rękę do szkoły. Kiedy krzyczałam, że zadania nieodrobione i że nie będzie dziś lodów pistacjowych. Kiedy zapomniałam kupić zeszyt do muzyki.
Jestem stresorem kiedy wchodzę do pokoju, kiedy pytam czy coś zadane, co w szkole?
Kiedy zapraszam na wycieczkę rowerową i kiedy nie odzywam się wcale zajęta sobą.
Jestem kiedy mnie nie ma i kiedy jestem.
Ale jestem też strefą regulacji. Miejscem wytchnienia, Bazą. Zawsze byłam.
Wtedy kiedy pierwszy raz kangurowałam, przystawiłam do piersi. Kiedy całą noc nie spałam, tylko słucham ich oddechów. Kiedy trzymałam za rękę, głośno się śmiałam, czytałam i śpiewałam.
Gdy się uśmiechałam, bawiłam, wracałam z pracy. Kiedy malowałam rękami, masowałam i drapałam po plecach. Kiedy ugotowałam ulubioną zupę i kiedy robiłam: "Jedzie Mania na koniku"
Jestem bazą gdy słyszę widzę i biorę pod uwagę. Gdy jestem i wtedy, gdy mnie nie ma, kiedy tak trzeba.
"Wiesz...mamo. Jesteś stresorem, ale cię kocham, bardzo!"
Czy już mówiłam, że was lubię? No tak. Wczoraj
OdpowiedzUsuńtajemniczy wielbiciel :-) Uwielbiam.
UsuńO mnie napisałaś?
OdpowiedzUsuńKażda z nas jest stresorem i strefą regulacji:-)
UsuńNie da się nie być stresorem w życiu dziecka, ale dobrze jest być takim jego rodzajem, który tworzy poczucie bezpieczeństwa i jasne reguły.:) Chociaż wiadomo, że i tak czasem jest się ocenianym jako "nie fer" itp, nie popełnia błędów tylko ten, kto nic nie robi. Dużo miłości na tych Waszych fotkach.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuń