Przejdź do głównej zawartości

Jestem cudem do odkrycia

 "Małe dzieci- mały problem, duże dzieci - duży problem." 

                                                              "mądrość" ludowa

 

Ileż razy słyszałam, że jestem problemem? Nie umiem policzyć. Nigdy wprost. Zawsze tak mimo chodem, gdzieś obok. "No wiesz, małe dzieci... , mały.......". Mina i rozłożone ręce mówiły wszystko. 

Oczywiście, gdyby zapytać kogoś, kto kiedykolwiek tak powiedział (ze mną włącznie) czy sądzi, że dzieci są problem, zapewne by zaprzeczył. No co ty! Żartujesz? Przecież to nie dziecko jest problemem, tylko koło niego kręcą się problemy, problemiki, kłopotki. A to pupa się odparzy, a to ospa pojawi, ząb się wyrzyna, brakuje na skafander i noc znowu nieprzespana. Kiepska adaptacja w przedszkolu, kolega co to "się przezywa", trzeba przynieść kasztany, jedynka z polskiego, "Jesteś najgorsza matka na świecie!!" (ooo... to o mnie!),  "Proszę Pani, mamy z Anią taki problem...", a dalej .... tylko gorzej... Szkoda gadać. 

Dorastamy w przeświadczeniu, że nasze pojawienie się na świecie, nasze pragnienia, smutki, a czasem nawet nasze radości (zabawa w błocie) - są problemem. Męczą, frustrują, nadwyrężają naszych rodziców. Czasem wystarczy grymas, zmarszczka na twarzy, przymknięte powieki. 

Czasem banalne: "Daj mi spokój".

Czasem druzgocące:  "Z tobą są same problemy", "Mam przez ciebie tylko kłopoty", "Nic tylko problemy z tą dziewczyną".

A przecież kiedy się rodzimy, zazwyczaj jesteśmy witani wzruszeniem, radością, miłością, akcentacją, ulgą...

Kiedy patrzyłam na moje nowo narodzone, śpiące dzieci, (do dziś zresztą patrzę na nie gdy śpią) nic od nich nie chciałam, nie miałam wobec nich żadnych oczekiwań, wymagań. Widziałam cud, dar.... Chciałam się dowiedzieć kim są, czego potrzebują, co sprawia im radość, a czego nie lubią.  Każdego dnia, krok po kroku odkrywałam jakie są.

Nie miałam nawet cienia chęci mówienia im jakie mają być. Ciekawiłam się, zachwycałam, brałam i jadłam łyżkami.

A dziś... są duże..... I tak bardzo chcę pamiętać, że  każde z nich jest nadal cudem, do odkrycia!

Więc jak?: "Małe dzieci - mały cud, duże dzieci - duży cud."

I ja! I ty też, jesteś cudem do odkrycia.








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dogadać się z nastolatkiem cz.1

"Najlepszą gwarancją dobrych relacji z nastolatkiem  jest dobra wola, aby rozwijać się razem z nim."   Jesper Juul   Z doświadczenia wiem, że z nastolatkami warto rozmawiać. Od młodzieży można się wiele   dowiedzieć o niej, o tym, jak przeżywa świat. To spojrzenie jest świeże i cenne. Taka rozmowa zbliża i dodaje wiary, że nadal jesteśmy blisko. Czasem jednak tak trudno się dogadać. Mamy dobre intencje, staramy się ale… Mimo tego próba dialogu kończy się katastrofą, „nastolat” wychodzi trzaskając drzwiami, a my czujemy, że jesteśmy do niczego i nie umiemy już   nawet rozmawiać z własnym dzieckiem.   Znacie to? Ja niestety znam doskonale. Dzieje się tak, ponieważ istnieją pewne bariery komunikacyjne. Kiedy wkradną się w naszą rozmowę nie jest ona już dialogiem, tylko…. monologiem, wykładem, kazaniem, blablablaniem. Kto z was lubi wysłuchiwać takich wywodów? Partnera, szefa, sąsiadki, rodziców? Zgaduję, że wasze nastoletnie dzieci nie lubią. Czują się wówczas trakto

Szczęście, które przeszkadza

"Zadanie rodzica nie polega na tym, żeby chronić dziecko przed bólem i niewygodami immanentnymi dla naszego życia. Chodzi raczej o to, aby pokazać mu jak można sobie z nimi radzić, i być dla niego w tym względzie wzorem do naśladowania. " Jesper Juul    Ten sam autor zauważył, że rodzice często nadają szczęściu swojego dziecka bardzo wysoki priorytet, często wyższy niż własnemu. Sama jestem mamą i czuję, że wielokrotnie ten cytat dotyczy mnie. Bo który rodzic nie chce, aby jego dzieciak był szczęśliwy?   Pragniemy, aby nasze dzieci przeżywały swoje idealne życie. I to, w moim odczuciu,   jedna z największych i najczęstszych pułapek rodzicielstwa.   Dlaczego? Przecież warto marzyć, aby tak było. Aby dziecko było zdrowe, rozwijało się prawidłowo, miało przyjazne relacje z innymi ludźmi i cieszyło się każdym dniem. Nawet jeśli wiemy, że to nie możliwe. Że to utopia to i tak chcemy do niej dążyć. Tylko, że sytuacja się komplikuje, kiedy tak nie jest.  A po czym to poznam

Usłyszeć

 "Kiedy zaczniemy słyszeć i czuć dzieci, to świat się zmieni."  Eline Snel       zdjęcie jest autorstwa  Magdaleny Mitek-Zamęckiej   Najpierw słuchałam i słyszałam. Kiedy dzieci płakały starałam się zrozumieć o co chodzi? Czego potrzebują? O czym do mnie krzyczą? Za czym tęsknią? Może są głodne? Może im zimno? Nie. Chcą czuć, że jestem.  Już dobrze. Jestem i będę zawsze.  Potem długo słuchałam i nie słyszałam. Deklarowałam słuchanie, zrozumienie, ale przekonywałam, nakłaniałam do swoich rozwiązań, zaplanowanych, przemyślanych, przećwiczonych. Bo przecież wiem, bo swoje przeżyłam, bo inaczej będą kłopoty, bo tak jest najlepiej..... A one mi ufały, wierzyły. Patrzyły na mnie wielkimi oczami, uśmiechały się i biegły tam gdzie chciałam. Mniej więcej. Powoli jednak przeczuwały, że to jakaś ściema. Bo niby ta nasza mama taka rozumiejąca, otwarta na nasze potrzeby, słyszy nas i widzi, ale zawsze robimy jak zaplanowała...  Teraz chcę słuchać i słyszeć. Patrzeć i widzieć, Brać pod