"Nie możesz zatrzymać fal, ale możesz nauczyć się surfować"
Jon Kabat-Zinn
Nieporadnie serfuję. Od marca, z krótką przerwą na wakacje, podczas których udało mi się skraść trochę, pachnącej jeziorem, wolności.
Praca, dom, ciągły bałagan, brak maseczek, lekcje za ścianą, jedno biurko na spółkę z mężem. Kwietniowe nielegalne spacery do lasu, brak maseczki. Strach. Brak zleceń. Odrosty. Godziny dla seniorów (raz nawet udawałam, że to moje godziny, kiedy dorwały mnie w samym środku wielkiego marketu). Brak maseczki.
W końcu choroba dzieci. Ta choroba. Większy strach. Kaszlący mąż. Ból głowy. Niepewność, kruchość. Rozpaczliwa tęsknota za własnym kawałkiem planety.. i za wyjściem z domu, chociażby po to, aby wyrzucić śmieci.
Sami wiecie. Świat 2020.
Coraz dłuższe , niespieszne sobotnie poranki, w sumie poniedziałkowe, wtorkowe i czwartkowe też. Godzinne rozmowy telefoniczne. Wspólne jedzenie, drapanie po plecach, czochranie po włosach. Więcej odpuszczania, zrozumienia, zaufania. Więcej śmiechu. Ciekawości. Pluszówki, seriale i pizzowe wtorki. Czytanie. Śpiewanie. Morze wdzięczności. Bycie.
Uczę się serfowania. Jeszcze nie umiem, ale jestem blisko. Bliżej. Razem.
Tak jest dobrze.
Komentarze
Prześlij komentarz